Dzisiejsze super-płynne syntetyki mają być energooszczędne czyli muszą posiadać bardzo lekką pompowalność co sprawia że mają bardzo silne właściwości płuczące co jest zjawiskiem naturalnym wynikającym "z konsystencji" rozgrzanego do temp. roboczej oleju. Do tego coraz bardziej mikroskopijnych rozmiarów rozwiązania konstrukcyjne silników wymuszają na olejach posiadanie dużej ilości detergentów myjąco-rozpuszczających osady aby silnik posiadał smarowanie tam gdzie powinien. Kiedyś w kanał olejowy doprowadzający olej w łożyskowanie wałka rozrządu można było spokojnie wepchnąć 2-3 zapałki - dzisiaj w ten sam kanał połowy jednej nie wepchniesz. Przez taki kanał olejowy nie pójdzie ci 15W-40 zmrożony do -20*C, przynajmniej nie szybko, ale bez problemu pojawi się tam po chwili 5W-30 i jemu podobne zmrożony do -30*C a nawet więcej. Przewody doprowadzające olej do turbin - podobnie. W starych fi 12 i fi 10, w nowoczesnych fi 6, coraz częściej fi 5 i jeszcze sitka filtrujące po drodze...
I to jest właśnie potrzeba stosowania super-płynnych nowoczesnych olejów syntetycznych. Ale...
Silnik który pojawił się na rynku w 2000r, bazujący konstrukcyjnie na swoim poprzedniku opracowanym jeszcze z 5 lat wcześniej nie ma takich ostrych wymagań zatem nie ma potrzeby na siłę lania w niego tego samego oleju jaki wymaga np najnowsza hybryda Toyoty AD2014. Ale ludziska leją bo myślą że to zastąpi im kapitalny, naprawi zużycie silnika wynikające z przebiegu, nie wiem co jeszcze...
No nie zastąpi, nie naprawi, nie zregeneruje ale za to będzie łatwiej takiemu olejowi przepchnąć się pod wargą wytartego już nieco uszczelniacza jakiegoś wytartego już nieco w tym samym miejscu wałka rozrządu i wydostać na zewnątrz... Mówiąc wprost: zaczyna rzygać olejem z silnika i mamy to na własne życzenie. Tam gdzie wcześniej było widoczne zapocenie, dzisiaj mamy regularny wyciek. Ubytek oleju. No i zaczyna się konieczność częstych dolewek a przecież olej nie jest za darmo a już zwłaszcza full-syn kosztują i to niektóre na prawdę sporo... Bijemy się o każdą setkę oszczędności w spalaniu na 100km a nie liczymy tego że na 10 tyś km musieliśmy dolać (na własne życzenie) 3L oleju po 40zł/litr zamiast litra za 2 dychy.
Lepsze wrogiem dobrego ale w materii silników lepsze znaczy częściej zmieniane na świeży i czysty a nie zalewanie super-płynnymi syntetykami silników technologicznie nie przystosowanych i nie wymagających do pracy takich olejów lub po prostu elementarnie zużytych.